Azjatyckie kosmetyki należą do moich ulubionych, a dwoma topowymi markami u mnie są Missha oraz It's Skin, jednak lubię czasami wypróbować coś nowego, dlatego postawiłam na markę Frudia i jej oczyszczającą piankę do mycia twarzy z marakują My Orchard Mochi Cleansing Foam Passion Fruit. Jeśli śledzicie moje Denka to pewnie już wiecie jak spisała się u mnie owa pianka - postanowiłam jednak wzbogacić jej recenzję o kolejne szczegóły 😉
Producent: Frudia / Welcos
Cena / Pojemność: 24,99 zł za 120g
Gdzie można kupić: stacjonarnie w Douglas, online w wielu drogeriach internetowych
Przeznaczenie: do cery suchej i mieszanej
Przeznaczenie: do cery suchej i mieszanej
Skład INCI:
Konsystencja: gęsty, żelowy płyn, który pod wpływem wody słabo się pieni, ale bez problemu można go zmyć z twarzy
Zapach: bardzo intensywny, owocowy z przewagą marakui
No cóż, miało być tak pięknie... i nie wyszło! To chyba pierwszy azjatycki kosmetyk, który mnie rozczarował i bardziej zaszkodził mojej mieszanej cerze niż jej pomógł, choć początki były obiecujące. Już na wstępie zakochałam się w jego soczyście marakujowym zapachu oraz gęstej i nieco lepkiej (jak to trafnie określił producent) konsystencji. Po kilku dniach używania byłam nim zachwycona, bo miałam dogłębnie oczyszczone pory cery i moja skóra wyglądała zdrowo. Samą "piankę" zmywało się z łatwością i nie pozostawiała po sobie tłustego czy lepkiego filmu na skórze. Co więc poszło nie tak?!
Większość azjatyckich kosmetyków do mycia twarzy nie tylko oczyszcza, ale również odżywia i nawilża skórę. Tutaj tego odżywienia i nawilżenia zabrakło... było za to bardzo agresywne oczyszczanie, które z każdym kolejnym użyciem pianki powodowało coraz większe przesuszenie skóry, która zaraz po umyciu stawała się nieprzyjemnie napięta. Nawet mój ulubiony tonik Nuxe Aquabella, który w duecie z innymi kosmetykami do mycia twarzy spisywał się świetnie, miał problem z przywróceniem komfortu mojej skórze po użyciu tejże pianki.
No cóż, tym razem Frudia mnie nie oczarowała, jednak samą markę zdążyłam już polubić dzięki maseczkom w płachcie. Niemniej jednak do pianki Passion Fruit z pewnością już nie wrócę, bo przez silne oczyszczanie nie nadaje się ona do codziennego używania...
A Wy miałyście już okazję poznać markę Frudia?
Tak myślę, ale chyba jeszcze nie miałam nic z tej firmy. Szkoda, że ta pianka się nie sprawdziła. :/
OdpowiedzUsuńNie znam tej marki, jestem bardzo ciekawa zapachu tej pianki :)
OdpowiedzUsuńNiestety pielegnacja koreanska jest mi wciaz malo znana, ale taka pianka mnie bardzo przekonuje :D
OdpowiedzUsuńJa niedawno zaczęłam stosować kosmetyki koreańskie i zakochałam się. Robią cuda z moja cerą!
OdpowiedzUsuńNie znam tej firmy, ale kosmetyki zachęcają do sprawdzenia :-)
OdpowiedzUsuń