Cera mieszana, której jestem posiadaczką, jest najbardziej wymagającym typem skóry pod względem pielęgnacji, bo stanowi połączenie cery suchej i tłustej. Trudno jest więc dobrać odpowiednie kosmetyki, które zarówno ograniczą przetłuszczanie się skóry, jak i świetnie ją nawilżą, a także zapobiegną pojawianiu się niedoskonałości.
Czasami już zaczynam świętować sukces, a wystarczy, że sięgnę po jeden niewłaściwy kosmetyk i wszystkie moje dotychczasowe wysiłki idą na marne. Na szczęście, człowiek uczy się na błędach, a ja staram się nie popełniać ich ponownie i bardziej świadomie pielęgnować swoją cerę, dlatego dziś chciałam opowiedzieć Wam o moich błędach i codziennej rutynie pielęgnacyjnej, a także przedstawić serię Balance T-zone, która skradła moje serce, bo świetnie sprawdza się w pielęgnacji mieszanej cery i dostępna jest w większości aptek, ale też znajdziecie ją w drogeriach i sklepach kosmetycznych.
Moje błędy w pielęgnacji cery mieszanej
- "Skoro skóra się przetłuszcza to muszę ją wysuszyć, więc nie będę jej dodatkowo nawilżać/natłuszczać kremami" - gdy byłam nastolatką taki właśnie był mój tok rozumowania. Dlaczego nikt mnie wtedy nie uświadomił, że popełniam tak elementarny błąd?! Dlaczego kończąc gimnazjum wiedziałam jaka jest stolica Madagaskaru, a nie wiedziałam, że przesuszając skórę - ta będzie się bronić i produkować jeszcze więcej sebum?!
- "Alkohol do odkażania skóry" - kilka lat temu stosowałam toniki z tak wysoką zawartością alkoholu w składzie, że aż szczypało mnie w oczy gdy przemywałam twarz. Myślałam, że odkażenie skóry zatrzyma pojawianie się niedoskonałości. Niestety, alkohol przesusza skórę, a przesuszona skóra wydziela nadmiar sebum, więc powstaje błędne koło pielęgnacji... Przez alkoholowe toniki i brak odpowiedniego nawilżenia miałam bardzo przesuszoną skórę na policzkach, natomiast strefa T jeszcze intensywniej się przetłuszczała. Obecnie stosuję jedynie bezalkoholowe toniki do wyrównywania pH skóry, natomiast toleruję alkohol w kosmetykach, które po kilku minutach zmywam z twarzy.
- "Mydło, mydło dobre na wszystko!" - takie jest zdanie mojej babci, która ma idealną cerę i całe życie myła twarz mydłem, więc jako nastolatka brałam z niej przykład i dziwiłam się, dlaczego moja cera jest ściągnięta, a po upływie kilku minut zaczyna się mocno przetłuszczać. Zwykłe mydło jest wrogiem cery mieszanej!
- "Silikonowe wygładzenie" - lat niestety mi nie ubywa, więc gdy w moje ręce trafiła baza silikonowa miałam ją stosować jedynie na większe wyjścia, ale widząc jak wypełnia zmarszczki, niesamowicie wygładza skórę i zapobiega jej przetłuszczaniu się - zaczęłam używać jej codziennie pod podkład. To był błąd, o którym szybko się przekonałam, bo wystarczył tydzień duszenia cery pod silikonem, a cała twarz pokryła się nowymi zaskórnikami i wypryskami. Po dwóch tygodniach stosowania, gdy nareszcie dotarło do mnie, że to sprawka bazy silikonowej, moja cera była już w tragicznym stanie.
- Drastyczne metody pielęgnacyjne, czyli kuracja retinoidami pod postacią Atredermu, o której opowiadam poniżej ↓
Bezpieczny odpowiednik Atredermu
Jeszcze kilka lat temu, gdy moja świadomość na temat pielęgnacji cery mieszanej nie była tak zaawansowana, postanowiłam skorzystać ze silnego, dermatologicznego płynu, który w aptekach dostępny jest tylko na receptę - a mowa oczywiście o Atredermie.
Płyn ten miał za zadanie złuszczyć martwy naskórek i w moim mniemaniu robił to świetnie - pomijając fakt, że moja twarz wyglądała jakby była poparzona, a skóra odchodziła mi płatami. W dodatku, skóra była mocno podrażniona, zaczerwieniona, a każde kolejne przemywanie jej Atredermem odczuwałam jak polewanie twarzy wrzątkiem. Oczywiście, płyn właśnie tak miał działać, a efekt był taki, że po ponad miesiącu pozbyłam się zaskórników i miałam idealną cerę. Wtedy byłam bardzo zadowolona, bo wygrałam batalię z cerą mieszaną, a właściwie tak mi się wtedy wydawało, bo minęło kilka miesięcy, a zaskórniki powróciły. Czy było warto tak cierpieć? Zdecydowanie nie!
👉 Pewnie zastanawiacie się dlaczego o tym opowiadam?! A to dlatego, że odkryłam peeling, który działa bardzo podobnie, czyli fenomenalnie złuszcza martwy naskórek, ale nie jest tak drastyczny dla skóry - nie powoduje podrażnień, skóra nie odchodzi płatami, a złuszcza się tylko podczas mycia twarzy.
Podczas masażu skóry peelingiem gommage, który ma postać żelu bez jakichkolwiek drobinek peelingujących, martwy naskórek roluje się pod palcami (tak jak ołówek zmazywany gumką) i łatwo można zmyć go wodą. Ja różnicę zauważyłam już po trzech dniach stosowania - połowa moich zaskórników po prostu wyparowała! Po tygodniu efekt powalił mnie na kolana, bo tak czyściutkiej i aksamitnie gładkiej skóry nie miałam od dawna. Pory stały się prawie niewidoczne, a to wszystko bez bólu jaki zafundował mi kilka lat temu Atrederm.
Jedyną "wadą" stosowania kosmetyków z kwasami jest to, że należy zabezpieczać skórę filtrem UV. Ja jednak robię to przez cały rok, stosując mój ulubiony krem BB Missha z filtrem SPF42/PA+++, więc nie stanowi to dla mnie problemu. Tym razem jednak postanowiłam wykorzystać całą serię dedykowaną cerze mieszanej FlosLek Balance T-zone, by wzmocnić działanie fenomenalnego peelingu gommage z kwasami AHA. Dodatkowo sięgnęłam po krem korygujący na noc, który świetnie wyrównał koloryt mojej skóry - przy okazji delikatnie ją rozjaśniając i wspomógł oczyszczanie porów. Natomiast na dzień wykorzystałam krem normalizujący z filtrem SPF10, który nawilżył i idealnie zmatował strefę T, a także sprawdził się jako baza pod krem BB.
Peeling gommage stosowałam codziennie przez tydzień, a obecnie używam go 2-3 razy w tygodniu dla podtrzymania efektu, natomiast do codziennej pielęgnacji cery stosuję glinkę myjącą 2w1, która dokładnie oczyszcza skórę, delikatnie ją nawilża i świetnie matowi, a także zapobiega przetłuszczaniu się strefy T przez cały dzień. Poza tym, nie zasycha na twarzy, więc bardzo łatwo można ją spłukać. Czasami nakładam i pozostawiam glinkę na kilkanaście minut na skórze, co potęguje jej działanie, dzięki czemu skóra jest przyjemnie wygładzona, a koloryt ujednolicony.
Podczas stosowania serii Balance T-zone stan mojej mieszanej cery znacznie się poprawił - ubyło mi zaskórników, strefa T przestała się nadmiernie przetłuszczać, nowe niedoskonałości jak do tej pory się nie pojawiły, a cera wygląda zdrowo, więc jeśli tak jak ja zmagacie się z problematyczną cerą mieszaną to zachęcam do wizyty w aptece po FlosLek'ową nowość 😍
Od dawna fascynuje mnie azjatycka pielęgnacja twarzy, która jest czasochłonna, więc zazwyczaj nieco ją upraszczam. Dzień zaczynam zawsze od masażu i przemycia twarzy żelem, pudrem sodowym lub delikatnym peelingiem, a ostatnio w tej roli świetnie sprawdza się glinka myjąca, o której wspomniałam powyżej. Następnie tonizuję cerę bezalkoholowym tonikiem lub hydrolatami, których dobroczynnego działania wcześniej nie doceniałam. Kolejnym krokiem jest u mnie serum lub baza pod podkład, a właściwie pod azjatycki krem BB. Serum wybieram wtedy, gdy nie zamierzam robić jakiegokolwiek makijażu i nakładam jedynie krem matujący / normalizujący z filtrami SPF. Jeśli chodzi o bazy, to najczęściej sięgam po lekkie, nawilżająco-matujące i koniecznie nie zawierające silikonów.
Wieczorny demakijaż zaczynam od zmycia płynem micelarnym kosmetyków z oczu. Płyny dwufazowe stosuję jedynie w przypadku mocniejszego lub wodoodpornego makijażu, natomiast tłustych mleczek nie stosuję wcale. Później przemywam całą twarz płynem micelarnym, a następnie sięgam po żel, peeling, puder sodowy, piankę lub glinkę i przez chwilę masuję twarz, a po przemyciu twarzy wodą tonizuję cerę. Raz na 2-3 dni stosuję maseczki - zwłaszcza z glinkami lub węglem aktywnym, które pozostawiam na twarzy na kilkanaście minut, a po zmyciu po raz kolejny tonizuję skórę, nakładam serum i krem. Natomiast gdy stosuję maseczki, które nie wymagają zmywania - czasami dodatkowo stosuję krem.
👉 Pewnie zastanawiacie się dlaczego o tym opowiadam?! A to dlatego, że odkryłam peeling, który działa bardzo podobnie, czyli fenomenalnie złuszcza martwy naskórek, ale nie jest tak drastyczny dla skóry - nie powoduje podrażnień, skóra nie odchodzi płatami, a złuszcza się tylko podczas mycia twarzy.
Podczas masażu skóry peelingiem gommage, który ma postać żelu bez jakichkolwiek drobinek peelingujących, martwy naskórek roluje się pod palcami (tak jak ołówek zmazywany gumką) i łatwo można zmyć go wodą. Ja różnicę zauważyłam już po trzech dniach stosowania - połowa moich zaskórników po prostu wyparowała! Po tygodniu efekt powalił mnie na kolana, bo tak czyściutkiej i aksamitnie gładkiej skóry nie miałam od dawna. Pory stały się prawie niewidoczne, a to wszystko bez bólu jaki zafundował mi kilka lat temu Atrederm.
Jedyną "wadą" stosowania kosmetyków z kwasami jest to, że należy zabezpieczać skórę filtrem UV. Ja jednak robię to przez cały rok, stosując mój ulubiony krem BB Missha z filtrem SPF42/PA+++, więc nie stanowi to dla mnie problemu. Tym razem jednak postanowiłam wykorzystać całą serię dedykowaną cerze mieszanej FlosLek Balance T-zone, by wzmocnić działanie fenomenalnego peelingu gommage z kwasami AHA. Dodatkowo sięgnęłam po krem korygujący na noc, który świetnie wyrównał koloryt mojej skóry - przy okazji delikatnie ją rozjaśniając i wspomógł oczyszczanie porów. Natomiast na dzień wykorzystałam krem normalizujący z filtrem SPF10, który nawilżył i idealnie zmatował strefę T, a także sprawdził się jako baza pod krem BB.
Peeling gommage stosowałam codziennie przez tydzień, a obecnie używam go 2-3 razy w tygodniu dla podtrzymania efektu, natomiast do codziennej pielęgnacji cery stosuję glinkę myjącą 2w1, która dokładnie oczyszcza skórę, delikatnie ją nawilża i świetnie matowi, a także zapobiega przetłuszczaniu się strefy T przez cały dzień. Poza tym, nie zasycha na twarzy, więc bardzo łatwo można ją spłukać. Czasami nakładam i pozostawiam glinkę na kilkanaście minut na skórze, co potęguje jej działanie, dzięki czemu skóra jest przyjemnie wygładzona, a koloryt ujednolicony.
Podczas stosowania serii Balance T-zone stan mojej mieszanej cery znacznie się poprawił - ubyło mi zaskórników, strefa T przestała się nadmiernie przetłuszczać, nowe niedoskonałości jak do tej pory się nie pojawiły, a cera wygląda zdrowo, więc jeśli tak jak ja zmagacie się z problematyczną cerą mieszaną to zachęcam do wizyty w aptece po FlosLek'ową nowość 😍
Moja pielęgnacyjna rutyna
Od dawna fascynuje mnie azjatycka pielęgnacja twarzy, która jest czasochłonna, więc zazwyczaj nieco ją upraszczam. Dzień zaczynam zawsze od masażu i przemycia twarzy żelem, pudrem sodowym lub delikatnym peelingiem, a ostatnio w tej roli świetnie sprawdza się glinka myjąca, o której wspomniałam powyżej. Następnie tonizuję cerę bezalkoholowym tonikiem lub hydrolatami, których dobroczynnego działania wcześniej nie doceniałam. Kolejnym krokiem jest u mnie serum lub baza pod podkład, a właściwie pod azjatycki krem BB. Serum wybieram wtedy, gdy nie zamierzam robić jakiegokolwiek makijażu i nakładam jedynie krem matujący / normalizujący z filtrami SPF. Jeśli chodzi o bazy, to najczęściej sięgam po lekkie, nawilżająco-matujące i koniecznie nie zawierające silikonów.
Wieczorny demakijaż zaczynam od zmycia płynem micelarnym kosmetyków z oczu. Płyny dwufazowe stosuję jedynie w przypadku mocniejszego lub wodoodpornego makijażu, natomiast tłustych mleczek nie stosuję wcale. Później przemywam całą twarz płynem micelarnym, a następnie sięgam po żel, peeling, puder sodowy, piankę lub glinkę i przez chwilę masuję twarz, a po przemyciu twarzy wodą tonizuję cerę. Raz na 2-3 dni stosuję maseczki - zwłaszcza z glinkami lub węglem aktywnym, które pozostawiam na twarzy na kilkanaście minut, a po zmyciu po raz kolejny tonizuję skórę, nakładam serum i krem. Natomiast gdy stosuję maseczki, które nie wymagają zmywania - czasami dodatkowo stosuję krem.
Jak wygląda Wasza codzienna rutyna pielęgnacyjna?
Miałyście okazję poznać kosmetyki z serii Balance T-zone FlosLek?
Mam tę serię i bardzo ją lubię :)
OdpowiedzUsuńJa jestem zakochana w peelingu gommage i na pewno będzie moim stałym bywalcem! :D
UsuńPrzesuszanie skóry, która się świeci to była podstawa mojej "pielęgnacji" w gimnazjum :D I zawsze się zastanawiałam, dlaczego do cholery to nie działa!? :D
OdpowiedzUsuńHaha, to teraz nie czuję się samotna w moim nastoletnim toku rozumowania :D
Usuńkocham tą linię kosmetyków floslek. mam skórę normalną a krem matujący na dzień robi robotę szczególnie w te upały
OdpowiedzUsuńOj tak, ten kremik na upały jest idealny! Ja odpuszczam wszystkie podkłady i kremy BB, bo są za ciężkie na taką pogodę :)
UsuńTej serii nie miałam okazji poznać.
OdpowiedzUsuńPolecam - zwłaszcza peeling gommage! :)
UsuńCzytam same dobre recenzje o tym zestawie kosmetyków...muszę w końcu spróbować na własnej skórze:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Działanie peelingu mnie powaliło, więc polecam zacząć od niego na początek :D
UsuńNaprawde swietna seria :D
OdpowiedzUsuńAż sama jestem pod wielkim wrażeniem działania Balance T-zone! Ta seria przebiła nawet mojego poprzedniego ulubieńca, czyli Liście Manuka z Ziaji :D
UsuńNa początku drogi z kosmetykami, nie tylko kolorówką byłam sceptyczna i trochę przestraszona żeby nie wyrządzić sobie krzywdy. Moją podróż z pielęgnacją zaczęłam od serii liście manuka z ziai parę ładnych lat temu. W sumie długo z niej korzystałam, później doszedł krem nawilżający też z ziai. Potem jak już mi się znudziło czytałam etykiety i brałam rzeczy oczyszczające bo widziałam na twarzy wiele niedoskonałości. Działałam instynktownie. Teraz o wiele lepiej wiem czego potrzebuje. Nie miałam takich przygód jak Ty. Nienawidziłam myć twarzy mydłem, jeśli coś to tylko czysta woda. Widzę że tę serię poleca wiele blogerek :)
OdpowiedzUsuńJa kilka lat temu też zakochałam się w Liściach Manuka i dłuuugo ta seria była na mojej liście KWC, ale nadszedł czas na zmianę, bo FlosLek podniósł poprzeczkę :D
UsuńJak się zapatrujecie na ten temat - http://weronikarudnicka.pl/peeling-kawitacyjny/rxqf/peeling-kawitacyjny-jak-wykonac.html ? Czy kierunek jest słuszny? Mieliście fajne efekty?
OdpowiedzUsuń