Cześć! :)
Na uczelni zaczął się gorący okres - pełen zaliczeń i egzaminów, dlatego rzadziej udzielam się na blogu. Nareszcie znalazłam chwilę czasu, by pokazać Wam pielęgnujący płyn micelarny - marki Nivea. Jesteście ciekawe jak spisuje się u mnie bohater dzisiejszego odcinka?
Producent: Nivea
Cena: 14,50 zł
Pojemność: 200 ml
Gdzie można kupić: z jego dostępnością nie ma większych problemów - znajdziecie go w większości sklepów kosmetycznych i drogerii np. Rossmann, Natura, Hebe, SuperPharm,
Skład INCI: Aqua, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Tocopheryl Acetate, Glycerin, Sorbitol, Panthenol, Poloxamer 124, Decyl Glucoside, Glyceryl Glucoside, Disodium Cocoyl Glutamate, Citric Acid, Polyquaternium-10, Sodium Chloride, Sodium Acetate, Propylene Glycol, 1,2-Hexanediol, Trisodium EDTA, Phenoxyethanol
Zapach: praktycznie niewyczuwalny, neutralny
Opakowanie: butelka z twardego plastiku ze szczelnym zamykaniem
Należę do osób, które nie wyobrażają sobie demakijażu bez dobrego płynu micelarnego. Pisząc "dobrego" mam na myśli zarówno skuteczny, jak i bezpieczny preparat, a ten micel właśnie na taki się zapowiadał - zwłaszcza, że do marki Nivea mam pełne zaufanie.
Pierwsze wrażenie było więc bardzo pozytywne, a do tego spodobał mi się prosty, minimalistyczny design - bez zbędnych obietnic producenta, a zawierający jedynie podstawowe informacje. Co prawda, skład tego płynu (z nieciekawym peg-40 na czele) na kolana mnie nie powalił, ale też nie mogę zaliczyć go do złych - ot taki średni.
Jeśli chodzi o działanie, to już podczas pierwszego użycia trochę mnie rozczarował, bo choć z demakijażem poradził sobie idealnie, to piekły mnie po nim powieki i oczy. Czasami takie odczucia wynikały ze wcześniejszych podrażnień lub przemęczenia, ale niestety, uczucie pieczenia nie ustąpiło i odczuwałam je na powiekach przy każdym kolejnym demakijażu przez ponad 2 tygodnie. Na szczęście, oczy (mimo delikatnego pieczenia) nie stawały się przekrwione czy widocznie podrażnione, dlatego płyn stosowałam i stosuję nadal, bo bez problemu rozpuszcza tusz do rzęs, mocny eyeliner czy kredkę i nie powoduje przy tym efektu pandy. Dodatkowo, nie zapycha porów, nie podrażnia skóry i świetnie radzi sobie z usunięciem podkładu. Niemniej jednak muszę go uznać za średniaka, którego warto było poznać i wypróbować, ale nie wiążę z nim mojej przyszłości ;)
Miałyście okazję go używać? :)
Jak u Was się sprawdza?
Nie miałam go :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem z tych osób, co nie wyobrażają sobie demakijażu bez płynu :D Trochę kiepsko że piekł w oczy :/ Ja mam raczej wrażliwe oczy więc tym bardziej by się nie sprawdził :/
OdpowiedzUsuńDawno nic Nivea nie miałam.
OdpowiedzUsuńPodstawą mojego demakijażu również jest płyn micelarny a w przypadku usuwania tuszu wodoodpornego płyn dwufazowy (mój jest właśnie z nivea)
OdpowiedzUsuńMoim micelowym ulubieńcem poza słynnym Garnierem jest różowy micel z Bielendy :)
OdpowiedzUsuńRaczej się nie skuszę na niego. Jakoś nie przepadam za produktami Nivea do demakijażu i mycia twarzy - może kiedyś wypuszczą jakiś super produkt i zmienię zdanie :D
OdpowiedzUsuńJeszcze nie stosowałam. U mnie na stałe gości "biedronkowy" płyn micelarny- jest skuteczny i mój portfel studencki dobrze znosi jego cenę ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji używać tego produktu, ale mam swój sprawdzony Garnier Czysta skóra do cery tłustej bo takową posiadam:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://passionapartoflife.blogspot.com/
Z ciekawości, chętnie go wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń