Czas na noworoczny Projekt Denko i podsumowanie kosmetyków zużytych w grudniu oraz pierwszej połowie stycznia. Tym razem w koszu wylądowały aż trzy kosmetyczne koszmary, które mocno mnie rozczarowały - a jeden z nich przefarbował mi skórę na zielono.... 😱 Na szczęście, z pozostałymi bohaterami denka się polubiłam. No to zaczynajmy podsumowania!
Pielęgnacja twarzy
W poprzednim poście przestawiałam Wam nawilżający żel do mycia twarzy Oillan Effect oraz peeling drobnoziarnisty z olejkiem z czarnej porzeczki Lirene Dermoprogram. Oba kosmetyki bardzo przypadły mi do gustu, czego niestety nie mogę napisać o matującym toniku do twarzy z Płucnicą Islandzką od Natura Estonica.
Wcześniej miałam oczyszczający peeling do twarzy z tej samej serii, który świetnie się u mnie spisywał, więc postanowiłam kupić także tonik. Seria z Płucnicą Islandzką jest przeznaczona do cery mieszanej i wrażliwej, a więc powinna być idealna dla mnie, ale czekało mnie niemiłe zaskoczenie, gdy po każdym przetarciu twarzy tonikiem moja cera (a w szczególności strefa T) bardzo szybko zaczynała się przetłuszczać i już po godzinie wyglądałam tak jakbym wysmarowała twarz olejem. Nawet mój najlepszy krem matujący nie dawał rady, choć z innym tonikiem współpracował idealnie. Poza tym, wystarczyło, że sięgnęłam po inny tonik - problem z przetłuszczaniem cery znikał. Próbowałam jakoś zużyć ten kosmetyk i znajdować mu inne zastosowania, ale po zużyciu 1/5 opakowania poddałam się. Nie polecam dla cery mieszanej! 👎👎👎
Peelingi do ciała
Kawowy peeling do ciała Eveline pokochałam tak mocno, że używałam go bardzo oszczędnie, by dłużej móc cieszyć się jego pobudzającym, aromatycznym zapachem kawy. Ale nic, co dobre, nie trwa wiecznie! Jeśli gdzieś go zobaczę, to kupię ponownie 💖
Po zużyciu peelingu Eveline zabrałam się za dwie miniatury peelingów Efektima - peeling węglowy z pyłem wulkanicznym "Efekt detox" oraz antycellulitowy peeling algowy z zieloną herbatą. Ten pierwszy, węglowy, nie był jeszcze taki zły - przypominał raczej szary balsam do ciała, bo drobinki peelingujące były praktycznie niewyczuwalne, a efekt oczyszczenia mizerny, choć na plus było nawilżenie skóry.
W peelingu algowym spodobał mi się kwiatowo-cytrusowy zapach, drobinki były nieco bardziej wyczuwalne i minimalnie peelingowały skórę. Zapowiadało się dobrze, jednak po wyjściu spod prysznica przeżyłam szok - moje dłonie mocno zzieleniały, a te partie ciała, które peelingowałam, również zyskały zielony kolor. Wyglądałam jak kosmita! 😱 Wróciłam pod prysznic i próbowałam zmyć zielony kolor, ale zbyt mocno przefarbował mi skórę i po wyszorowaniu ciała zieleń jedynie trochę zbladła 😭 Nigdy więcej!
Do kąpieli i higieny intymnej
Pieniącą sól do kąpieli z serii Tahitian Mornings od On Line Senses już zdążyłam zaprezentować. Starczyła mi łącznie na 4 kąpiele i mam ochotę na kolejne opakowanie. Pomarańczowo-cynamonowy żel pod prysznic Isana także mnie zachwycił. Miał niezwykle intensywny zapach, w którym przeważały pomarańczowe nuty. Poza tym, świetnie się pienił, idealnie oczyszczał skórę i nie przesuszał jej. Do żeli pod prysznic Isany na pewno wrócę 💖
Chusteczki do higieny intymnej to mój niezbędnik w torebce, jednak wersja rumiankowa Marion mnie bardzo rozczarowała. Chusteczki miały zbyt mocny, chemiczny zapach rumianku, dobrze oczyszczały, ale pozostawiały po sobie tłustawą warstwę... No cóż, dla mnie były koszmarne, więc więcej do nich nie wrócę 👎
Do włosów i zębów
Przed Projektem Denko zdążyłam zrecenzować szampon Repair - Swiss Image, więc odsyłam Was do pełnej recenzji. O ekspresowej odżywce do włosów Nivea Hairmilk również już pisałam - to moja druga buteleczka i z chęcią skuszę się na kolejną 💖
Himalaya Botanique, Complete Care Simply Cinnamon Toothpaste, Cynamonowa pasta do zębów - uwielbiam smak cynamonu, więc polubiłam się z tą wersją pasty, która dodatkowo nieco wybieliła mi zęby. Świetnie radziła sobie z oczyszczaniem jamy ustnej i odświeżaniem oddechu 👍
Do makijażu i pielęgnacji twarzy
Liqpharm, LIQ CC Serum Light, 15% Vitamin C Boost, Serum rozświetlające z witaminą C - wszyscy zachwalają to serum, a u mnie wypadło bardzo przeciętnie. Miało lejącą, nieco oleistą konsystencję i baaaaardzo powolnie się wchłaniało, przez co przez dłuższy czas miałam nieprzyjemnie lepką skórę. Gdy już się wchłonęło, powodowało u mnie napięcie skóry i szybkie przetłuszczanie się strefy T. Poza tym, świetnie rozjaśniało skórę i odżywiało ją. Niestety, nie zamierzam do niego wracać 👎
Ducray, Keracnyl Control, Krem wspomagający eliminację zaskórników i krostek - apteczne kosmetyki Ducray zawsze świetnie się u mnie spisywały i ten kremik również. Często stosowałam go punktowo na wypryski lub nakładałam na noc na całą twarz. Zaraz po aplikacji odczuwałam mrowienie skóry, które szybko ustawało. Krem świetnie zwężał pory, ograniczał przetłuszczanie się skóry i wybielał zaskórniki otwarte (zwłaszcza te na nosie). Poza tym, nie wysuszał skóry i nie ściągał jej. Delikatnie wybielał przebarwienia i ogólne świetnie radził sobie z niedoskonałościami. Z chęcią skuszę się na kolejne opakowanie 💖
Ostatnio postanowiłam zrobić także mini porządki w kolorówce i nareszcie wyrzuciłam dwa stare tusze do rzęs, których i tak od dawna nie używałam. Pierwszy z nich to hipoalergiczny tusz do rzęs Dermedic - pod linkiem znajdziecie pełną recenzję.
Ducray, Keracnyl Control, Krem wspomagający eliminację zaskórników i krostek - apteczne kosmetyki Ducray zawsze świetnie się u mnie spisywały i ten kremik również. Często stosowałam go punktowo na wypryski lub nakładałam na noc na całą twarz. Zaraz po aplikacji odczuwałam mrowienie skóry, które szybko ustawało. Krem świetnie zwężał pory, ograniczał przetłuszczanie się skóry i wybielał zaskórniki otwarte (zwłaszcza te na nosie). Poza tym, nie wysuszał skóry i nie ściągał jej. Delikatnie wybielał przebarwienia i ogólne świetnie radził sobie z niedoskonałościami. Z chęcią skuszę się na kolejne opakowanie 💖
Ostatnio postanowiłam zrobić także mini porządki w kolorówce i nareszcie wyrzuciłam dwa stare tusze do rzęs, których i tak od dawna nie używałam. Pierwszy z nich to hipoalergiczny tusz do rzęs Dermedic - pod linkiem znajdziecie pełną recenzję.
Drugi, to pogrubiająco-modelujący tusz do rzęs - Big&Style Volume Mascara Avon Mark, który niestety nie przypadł mi do gustu przez szczoteczkę nabierającą za dużo tuszu. Rzęsy zamiast pogrubione - były wręcz oblepione tuszem i posklejane, a szczoteczką źle się je modelowało. Dopiero po odciśnięciu nadmiaru tuszu można było osiągnąć zadowalający efekt. Pół roku temu miałam nawet przygotowane zdjęcia do recenzji, ale ostatecznie z niej zrezygnowałam 😉
Dajcie znać które kosmetyki miałyście okazję wypróbować i jak się u Was sprawowały 😊
Będę wdzięczna za polecenie Waszego ulubionego tuszu do rzęs 💖
O mamo bede unikac tego peelingu i mam nadzieje ze z czasem ta zielonosc Ci zeszla hihihi ? :)
OdpowiedzUsuńPo kilku dniach na szczęście się zmyła, ale najbardziej ucierpiały dłonie, bo nimi masowałam ciało i tam zdecydowanie najmocniej zielony pigment wżarł się w skórę :D
UsuńOkropieństwo z tym peelingiem. Musiałaś być przerażona. Ja jestem bardziej ciekawa jak zareagowali Twoi bliscy :D
UsuńWow, Twój aparat robi świetne makro :D Zawsze mam problem ze zbliżeniami szczoteczek do rzęs :P
OdpowiedzUsuńMój stary aparat akurat w tym jednym jest lepszy od aparatu w telefonie - makro mu świetnie wychodzi :D
UsuńNie miałam nic :D
OdpowiedzUsuńU mnie to serum LiqPharm sprawdza się rewelacyjnie. Wchłania się błyskawicznie i nie zauważyłam przetłuszczania skóry, ale moja cera jest raczej sucha, więc to może dlatego.
OdpowiedzUsuńJak zwykle sporo fajnych zużyć :)
OdpowiedzUsuń