Do marki Palmer's mam pewien sentyment - poznałam ją na początku mojej blogowej przygody, ale w dalszym ciągu nie mogę wyrobić sobie o niej zdania. Nawilżający balsam do ciała z serii Cocoa Butter Formula był przyjemny, oczyszczający żel i maskę do twarzy również miło wspominam, natomiast pielęgnacyjny balsam do ust Cocoa Butter okazał się bardzo słabiutki.
I tu zaczęła się moja przygoda z kolejnym sztyftem - tym razem z serii Coconut Oil Formula (na zdjęciu powyżej), który nie dość, że równie słabo pielęgnował usta, to w dodatku miał bardzo chemiczny, mdląco słodki smak i zapach. To taki mały koszmarek, który niewinnie wygląda i prawie od roku męczę się, żeby go zużyć... Z kuracją proteinową poszło mi szybciej, bo 60g saszetka wystarczyła mi na dwa użycia - ale czy było warto?!
PALMER'S, Coconut Oil Formula, Coconut Oil Deep Conditioning Protein Pack, Kuracja proteinowa do włosów z olejkiem kokosowym
Cena / Pojemność: 11 zł za 60g
Gdzie można kupić: niektóre apteki, Super-Pharm, Hebe
Przeznaczenie: do włosów suchych, zniszczonych i po farbowaniu
Informacje na opakowaniu:
Nie zawiera: siarczanów, parabenów, ftalanów, glutenu i oleju mineralnego
Skład INCI:
Konsystencja: gęsta papka
Zapach: intensywnie kokosowy, który utrzymuje się na włosach aż do kolejnego mycia
Na początku kuracja proteinowa wywarła na mnie pozytywne wrażenie - dobry skład, naturalny zapach świeżego kokosa i treściwa konsystencja maski, która kojarzyła mi się właśnie ze zblendowanym kokosem. Po nałożeniu na kilkanaście minut, maskę bez problemu można było spłukać ciepłą wodą, jednak włosy zaczęły przypominać zbite strąki... Na szczęście, łatwo dało się je rozczesać i nie wyglądały na nadmiernie obciążone, czy przetłuszczone.
Niestety, kuracja proteinowa spowodowała u mnie efekt odwrotny do zamierzonego - zamiast gładkiej tafli lśniących włosów, na mojej głowie pojawił się puch i wyglądałam jak Albert Einstein z włosami odstającymi we wszystkich kierunkach 😱 Dawno nie miałam takiego 'bad hair day' jak po zastosowaniu tejże kuracji... Na otarcie łez pozostał mi jedynie piękny, kokosowy zapach na włosach i fakt, że bardzo wolno się przetłuszczały.
Znacie markę Palmer's?
Jaka jest Wasza ulubiona maska / odżywka do włosów? 😊
Balsam do ust totalnie się u mnie nie sprawdził.
OdpowiedzUsuńJa miałam dwa i niestety jeden gorszy od drugiego :(
UsuńMoże to i dobrze, bo nic szczególnego Cię nie ominęło :D
OdpowiedzUsuńjeśli chodzi o tę markę to miałam jedynie pojedyncze próbki... Szkoda ze te produkty się nie spisały
OdpowiedzUsuńPróbek Palmersa też już sporo przerobiłam, ale po takich miniaturkach ciężko wywnioskować jak coś działa, więc jedynie w denkach o nich wspominałam :)
UsuńPalmersa znam tylko z blogów, sama nic nie testowałam. Jak ja mam normalnie puch na głowie to nie wiem co by było po tym produkcie :O
OdpowiedzUsuńMi normalnie całkiem ładnie się włosy układają i nie odstają, ale po tej odżywce to był koszmar :(
UsuńLubię kosmetyki Palmers ale z tą kuracją nie miałam styczności. Bardzo za to lubie ich balsam do ciała :)
OdpowiedzUsuńOj tak, balsamiki do ciała to oni akurat mają świetne :D
UsuńBalsam do ust rzeczywiście jest kiepski. Ja zauważyłam, że zamiast nawilżać, to po wchłonięciu się zostawiał suche skórki :P Bardzo podobał mi się zapach balsamu do ciała i chętnie go zużyłam. Maskę też mam w zapasach i ciekawa jestem, czy wywoła podobny efekt na moich włosach, oby nie :)
OdpowiedzUsuńU mnie sztyft na szczęście suchych skórek nie zostawiał, ale miałam wrażenie, że tak dziwnie napina skórę ust... Nie nawilżał, nie odżywiał i właściwie to nic nie robił :(
UsuńMam nadzieję, że chociaż u Ciebie ta maska się sprawdzi :)
Ten balsam do ust bardzo miło wspominam ;)
OdpowiedzUsuńJa się z nim nie polubiłam :) Może po prostu mam bardziej wymagającą skórę ust i potrzebuję czegoś mocniejszego :D
Usuń